Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Instituto Superior Technico. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Instituto Superior Technico. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Podsumowanie Tygodnia

Cóż, tak jak pisałem miałem się zabrać za wiele rzeczy, ale udało się zrealizować tylko część. Mimo to jest o czym pisać. W telegraficznym skrócie, bo znów pisze po północy a wypadałoby trochę pospać..
Początek tygodnia jak wiadomo jest powolny, a weekend to odległa perspektywa zazwyczaj nieciekawa w środku projektów i checkpointów (punktów kontrolnych). Dzięki temu, że wykłady są jeszcze dość ciekawe nie męczę się każdego dnia na uczelni, choć muszę przyznać, że to poprzedni semestr był naprawdę ciekawy, pasują mi jednak tematy o inżynierii oprogramowania.
Poniedziałki mamy wypełnione wykładami jak Tworzenie Zawartości Multimedialnej, Integracja Systemów Biznesowych z drobnymi przerwami co pomaga ale.. koniec końców wracam do akademika około godziny 18 - 18:30 i zazwyczaj nie mam zbyt wiele motywacji do pracy.
Przede wszystkim dlatego, że wtorki zaczynamy o godzinie 13, a kończę o 14:30, tak jeden wykładzik ale dość ciekawy, o Tworzeniu Rozproszonego Oprogramowania Internetowego, którego projekt nomen omen zajmuje mi najwięcej tutaj czasu (czytaj cały czas).
Środa to mordęga, no prawie ;), od godziny 8 do 17:30 a tylko cztery przedmioty. Zaczyna się dość nieciekawie laboratoriami z Integracji Systemów Biznesowych, później kolejne laboratoria z Multimediów, gdzie przedstawiamy lub słuchamy prezentacji (ale ten przedmiot nie ma wykładów :) na temat artykułów jakie otrzymamy od profesora. Po trzech godzinach mam czas trochę odetchnąć, coś zjeść i chwilę posiedzieć i zaczynamy wykład z Integracji, a po obiedzie często człowiek się robi naprawdę zmęczony(ale nie nie śpię tam ;). Po SEI (portugalski skrót nazwy przedmiotu) mam znów trochę czasu i zaczynamy wykład z Tworzenia Multimediów (PCM) i znów kończymy o 17:30.
Czwartek i piątek to w zasadzie weekend bo w każdy dzień mamy po 1 wykładzie lub laboratoria z Tworzenia Rozproszonego Oprogramowania Internetowego.
Dziwne są własne myśli, nie maiłem szczerze zamiaru opisywać jak wygląda mój tydzień na początku, ale stwierdziłem, że to także dobry pomysł przybliżyć jak sprawy tutaj wyglądają. Na razie niestety wygląda wręcz bajkowo, ale nie pisałem jeszcze jak wyglądają projekty, prezentacje, quizy, testy, prace na laboratoria itp. długo by wymieniać.
Gwoli ścisłości, nie miałem szczególnie o czym pisać, jako że od środy popołudnia w zasadzie do dziś chorowałem, więc większość czasu spędziłem w akademiku nie ruszając się nigdzie (poza Muzeum Techniki w sobotę, parę zdjęć pojawi się jak je dostanę).
Co do moich własnych zadań udało mi się wygrać z Rafałem na 13 z handicapem 4 kamieni o 13 punktów chyba koło czwartek, dziś za to zostałem zmieciony przewagą 23 punktów w identycznej grze, cóż za to kochamy Go..

Forget winning and losing, focus on trying to make good moves and trying to understand what the dynamic of the game is.

Na tę chwilę chcę się skupić na graniu, przezwyciężyć strach przegrywania, a może bardziej strach utraty motywacji, dlatego muszę grać więcej z różnymi ludźmi, pewnie będę częściej wygrywać.
Co się zaś tyczy języka.. hmm.. ;] tak tak, nie bardzo się pilnuję ale czasem zerkam na słówka jakie się pojawiają, część nawet znam :). Ale w tej kwestii mi się nie spieszy, mam czas.
I w ten optymistyczny sposób kończę ten tydzień i zaczynam kolejny.
Oyasumi..

wtorek, 10 lutego 2009

Powrót i Zmiana Koncepcji

Ok ja jak to ja pisać za bardzo się nie kwapie, ale postanowiłem po raz kolejny, że jakieś notatki ku potomności a przede wszystkim sklerozie należy wykonać.
W sumie czytając co za posty tu są byłem w szoku, że nawet coś z Lizbony napisałem. W ciągu tego półrocza wydarzyło się sporo, zdecydowanie więcej niż gdybym siedział w Koszałkowie. Ale po kolei..
Na początku mojego pobytu mieszkałem z Portugalczykiem, który mówił po angielsku jak ja po portugalsku więc komunikacja kwitła.. na migi. ;)
Po około 2 tygodniach musiał wyjechać, jako że utracił w jakiś sposób możliwość przebywania w akademiku i na jego miejsce przyjeżdżał mój nowy współlokator z Polski.
Jak przyjechał już Michał mieliśmy masę pracy plus kurs języka na który musiałem uczęszczać, a z rana wykłady, łatwo nie było. Krótkie noce (no bez przesady ale trzeba było odsypiać w piątki kiedy nie mieliśmy zajęć) i trochę roboty, a przede wszystkim niezłe skołowanie i w moim przypadku tęsknota za domem spowodowały, że dopiero po około 4 tygodniach jakoś się przyzwyczaiłem się do mieszkania w Portugalii.
Później była głównie uczelnia jak to ja, ale w porównaniu z PK to nie było tak źle. Co do spraw jeszcze maa notka po 2 tygodniach okazało się ze muszę zmienić przedmioty 2 (później 3) sprawa ruszyła dopiero jakiś tydzień temu, mimo iż maile wysyłałem już od kilku miesięcy, tak wygląda obraz pracy na PK żyć nie umierać wszyscy się obijają.
A wracając do jakiegoś podsumowania tego półrocza.. może teraz coś o przedmiotach.
A wiec po kolei:
Na początku wybrałem kilka kursów które musiałem później zmieniać ale o nich pisał nie będę, szkoda czasu i miejsca. Po 2 tygodniach miałem już ustalony plan tzn. wiedziałem jakie przedmioty będę przerabiał przez kolejne kilka miesięcy.

"Software Architectures", czyli Architektury Oprogramowania to jeden z moich ulubionych przedmiotów. Cała zabawa polega na tym iż uczymy się jak wyglądają podstawowe architektury oprogramowania i jak można je wykorzystać. Także w jakich sytuacjach najlepiej się sprawdzają.
Przedmiot prowadzony przez niesamowitego doktora, Joao Cachopo, człowiek posiada wielka wiedzę i jest jedna z głównych osób rozwijających system zarządzania uczelnia - Fenix. Coś co niesamowicie przydałoby się na naszej uczelni. Przy okazji jeżeli ktoś słyszał o DMLu to właśnie ten Pan odpowiada za niego.

"User Centred Design", czyli Projektowanie Skierowane na Użytkownika to także coś zupełnie innego od tego co moglem poznać na PK i gdybym tam został nigdy nie miał bym okazji zapoznać się z technikami *inwigilacji* użytkowników. Zresztą pewne efekty, mam nadzieje, będzie można zaobserwować w mojej pracy magisterskiej, gdzie zamierzam wykorzystać zdobyta tu wiedzę.

"IT Project Management", to Zarządzanie Projektami Informatycznymi. Przedmiot dość ciekawy teoretycznie w praktyce jak trzeba siedzieć na Microsoft Project itp. to się słabo robi.. nie ciekawa praca choć naprawdę dobrze płatna, ale ja i tak wole kod klepać jakoś to mnie bardziej kreci.

"Network and Computer Security", czyli powtórka z Madzi ale tez na zupełnie nowym poziomie nic z tych pierdołek którymi zajmowaliśmy się na zajęciach w Koszalinie. Na laborkach uczliśmy się jak wykorzystywać exploity oraz tego w jaki sposób działają. Inne tematy to jest to jak się przed nimi zabezpieczyć oraz kilka innych rzeczy. Później pozostało napisanie projektu, na nasze szczęście trafiliśmy do grupy z gościem który miał bardzo dużą wiedzę w temacie algorytmów genetycznych, wiec projekt poleciał czyściutko, ale o tym zaraz.

No właśnie zaliczenia i egzaminy.
Będąc tu po raz pierwszy i słysząc jak ciężka jest ta uczelnia trochę się przeraziłem. Później, dzięki temu, że robiłem kurs językowy, dostałem dodatkowe 3 ECTSy moglem zrezygnować z "Algorytmów i Optymalizacji" (nomen omen strasznie trudny przedmiot jak dla mnie). Muszę szczerze napisać że 4 przedmioty to w sam raz nie jest wtedy jakoś strasznie ale to tez zależy od tego jakie przedmioty sobie wybierzemy i na kogo trafimy, ale profesorowie z informatyki są naprawde w pożądku.
Jako, że w czasie mojego pobytu tutaj dopisywało mi szczęście i przedmioty wybrałem naprawdę luźne (szczerze odpocząłem od Politechniki i głupot, których się nas tam uczy) to dodatkowo okazało się ze "User Centered Design" nie kończy się egzaminem, a prezentacją i rozmową. Bajka!

Pierwszy egzamin miałem z SA ("Software Architectures") i wyglądało to nieco inaczej jak w przypadku PK. Tu mało jest pytań typowych z teorii i z tego co było na wykładach, raczej oczekiwane jest zrozumienie tego czego się uczyliśmy i wykazanie się umiejętnościami skladania informacji w całość. Na szczęście każdy z kursów miał pytania otwarte i test, gdzie ten drugi znacznie pomagał zdobyć dodatkowe punkty, mi.

Drugi w kolejce był egzamin z GPI (Gastao Projecto Informatico), forma taka sama jak na SA, ale okazało się ze nie zaliczyliśmy. A mieliśmy już zaplanowany wyjazd do Madrytu i Paryża na kilka dni po egzaminach i przed poprawkami. Tego samego dnia dostałem odpowiedz od profesora z SA z informacja ze egzamin jest zaloczony i wstępne oceny końcowe są już wystawione.

Ostatni egzamin miałem tuz przed wyjazdem z SIRSa (Network and Computer Security), skrót jest Portugalski (jak wyżej - tak się przyjął). Ale wyników nie poznałem do czasu kiedy byliśmy w Paryżu, mimo to i tak bylem pewien ze nie zaliczę, jako ze aż tak konkretnej wiedzy nie posiadałem. Jak się szczęśliwie okazało już Paryżu egzaminy z GPI zostały źle sprawdzone, prawdopodobnie zły klucz albo coś innego, ale nie mam konkretnie pomysłu co było nie tak. Dodatkowo nie doceniłem chyba się i z SIRSa jednak zaliczyłem, całkiem nie najgorzej.

Aha no i muszę jeszcze wspomnieć jak sesja tu wygląda, bo to coś całkiem odmiennego od tego co znam z Politechniki. Tutaj zajęcia skończyły się w grudniu razem z rozpoczęciem świąt. Od tamtego czasu był czas tylko na naukę, wykańczanie projektów itp. później zaczął się czas nauki do egzaminów i to nie jak u nas z dnia na dzień, bo raz ze się nudziłem, dwa ze nie chciałem oblać nie znając poziomu trudności. Dość poważnie podchodziłem do zaliczenia, jak się okazało słusznie, bo pozaliczałem wszystko w pierwszych terminach. Ogólnie na te 3 egzaminy miałem jakoś 3 tygodnie czasu, a nie jak na PK czasem kilka dni lub nawet z dnia na dzień egzamin. Można było się wyuczyć.

Później może dodam coś o projektach jakie wykonywaliśmy i o tym co działo się poza uczelnią - wycieczki itp. Dziś nadrabiam trochę zwiedzanie, ale mam czas na wszystko.. (no prawie ;)

Papa and stay Evil.

wtorek, 30 września 2008

As name suggests

I never would have thought that the name I came up for this blog would end up so true in it's meaning. It's nearly the end of 2008 and I'm wrighting from Lizbon in Portugal, about 3000km from home. These are really distant stars for me.
Nevertheless after a week here I can say I'm a bit happy about all this Erasmus stuff. People are nice, the weather is great (although a bit to warm for my standards ;p) but all in all this should be a good trip, oh and a one year trip I should have said.
I'm studying Informatics or Computer Science at IST Alameda, and it seems that it's a really high class university so I'm not quite sure if this trip thing is going to work out, on the other hand I can't loose faith in my good-time-to-be-here :P.
At the time beeing I'm trying to change most of the subjects since there has been some missunderstandings and other stuff going on, I have real faith that it wil all work out somehow.
That's it for now, I've got classess at 12:30 ;/ but hopefully they will be painless (and first and last time I go to these)

Take care..